Działalność harcerek w czasie II wojny światowej

Postawy harcerek wobec wartości fundamentalnych
i wyborów ostatecznych podczas II wojny światowej

Kiedy myślimy o ruchu oporu w czasie II wojny, o Szarych Szeregach czy o powstaniu warszawskim, do głowy przychodzą nam przede wszystkim obrazy młodych mężczyzn z bronią w ręku. Często zapominamy o dziewczętach, których wkład w działalność polskiego podziemia wcale nie był mniejszy. Aleksander Kamiński, doceniając ich pracę, mówi: „W tym niewiarygodnie twardym i okrutnym egzaminie charakterów i sprawności – harcerki dowiodły dzielności, dla której stopnia nie śmiem użyć żadnego określenia. Schylmy nisko głowy przed dziewczętami z tamtych lat”.

Związek Harcerstwa Polskiego był jedyną konspiracyjną organizacją działającą przez całą okupację i jednocześnie zrzeszał najwięcej osób. Działo się tak m.in. ze względu na duży dorobek wychowawczy związku oraz dlatego że już od 1938r. prowadził on działalność w zmienionych warunkach – przygotowującą do ewentualnego wybuchu wojny. Efektem tych przygotowań było bardzo szybkie przejście organizacji do polskiego podziemia. Przyjęła ona kryptonim „Szare Szeregi”, ale działali w niej przede wszystkim chłopcy, gdyż dziewczęta używały nazwy Organizacji Harcerek o kryptonimie „Związek Koniczyn”, a później „Bądź gotów”.

„Zośka” i „Parasol” były to bataliony harcerskie i choć szczególnie w czasie powstania trafiały do nich też osoby niezrzeszone, to większość dziewcząt – łączniczek czy sanitariuszek – miało za sobą działalność harcerską, która wywarła ogromne piętno na ich charakterach. Bez wątpienia wpływało to na wartości, jakimi kierowały się dziewczęta oraz na pełnione przez nie funkcje i wykonywane zadania.

Podziemne harcerstwo opracowało konspiracyjny plan działalności nazywany programem Dziś – Jutro – Pojutrze, w którym Dziś oznaczało okres okupacji – czas małego sabotażu i dywersji, Jutro – przygotowanie do powstania i czynną walkę, a Pojutrze – życie w powojennej Polsce. Plan ten miał na celu przygotowanie młodych ludzi do każdego z tych etapów i realizowany był przez cały okres wojny, również przez dziewczęta.

Jeszcze przed wrześniem 1939 roku harcerki odbywały szkolenia medyczne, gospodarcze i związane z łącznością. Wiele z nich było członkiniami PCK, a w czasie okupacji należało do konspiracyjnych służb sanitariatu. Towarzyszyły im ciągła nauka i rozwój. W czasie wojny nadal szkoliły się medycznie, ale brały udział także w szkoleniach wojskowych. Uczęszczały do Szkoły Podchorążych Piechoty Szarych Szeregów „Agricola”, w której w II turnusie powstały dwie klasy żeńskie. Wiele z nich, tak jak np. „Kama” studiowało lub nauczało na tajnych kompletach, narażając siebie i swoich bliskich. Mimo różnych obowiązków, harcerki na wszystko znajdowały czas. Oprócz sumiennej nauki, która w kręgach Szarych Szeregów była czymś bardzo naturalnym, często musiały zajmować się też rodziną i pracą w oddziałach związaną z przygotowaniem akcji zbrojnych. Dzięki pracowitości i ogromnemu poświęceniu udawało im się podołać obowiązkom.

Jednocześnie harcerki starały się pracować nad swoimi charakterami. W Grupach Szturmowych Szarych Szeregów przyjęły się pewne „fasony”, o których w „Zośce i Parasolu” opowiada Aleksander KamińskiBył to fason punktualności, polegający na tym, „aby czynność wyznaczoną na godzinę dziewiątą rozpocząć ni pięć po dziewiątej ani pięć minut przed dziewiątą, lecz ściśle o dziewiątej”. Istniał również fason słowności; nie wymagało się przyrzeczeń, zaklinania się, dawania słowa honoru. W myśl Prawa Harcerskiego mówiącego: „Na słowie harcerza polegaj jak na Zawiszy”, każde normalne słowo było świadectwem prawdy. Istotna była też samodzielność oraz umiejętność podejmowania szybkich i słusznych decyzji.

Ponadto, harcerkom w codziennym życiu towarzyszyła służba.  Aleksander Kamiński pisze o niej: „nie istniała w Grupach Szturmowych jakaś jednoznaczna definicja służby. Wszyscy jednak rozumieli: człowiek nastawiony jest nie na to, aby brać, aby żądać świadczeń i honorów, lecz na to, aby dawać bezinteresownie swój czas, swą pracę, nawet swe życie.” Dlatego właśnie „niemal powszechny był udział harcerek w różnych formach samopomocy społecznej. Wynikało to wprost z prawa harcerskiego i z formuły przyrzeczenia – „niesienia pomocy bliźnim”, z samego charakteru organizacji, która kładła nacisk na kształtowanie czynnej postawy wobec każdego potrzebującego pomocy.” Dziewczęta służyły cywilom. Opiekowały się dziećmi, przygotowując dla nich półkolonie, świetlice oraz przedstawienia. Pracowały też w sierocińcach i często organizowały pomoc dla dzieci żydowskich, tym bardziej narażając się na niebezpieczeństwo. Nie zapominały też o rodzinach osób aresztowanych oraz o samych więźniach, którym przygotowywały paczki wysyłane na Pawiak. Przejmowały się losem ludzi starszych i niedołężnych. Już w czasie powstania, martwiąc się o krzywdę cywilów, na Woli gotowały nawet dla nich obiad.

Zachowania harcerek wobec innych ludzi cechowało szeroko rozumiane braterstwo, obecne szczególnie w kontaktach z członkami oddziału. Można je dostrzec jeszcze przed wybuchem powstania warszawskiego, kiedy to po akcji na Kutscherę trzeba było ze szpitala odbić dwóch rannych – „Lota” i „Cichego”. Nagła decyzja od razu została wykonana. Zarówno chłopcy, jak i dziewczęta wyszli z zajęć szkolnych i jak zwykle narażając życie, zabrali przyjaciół ze szpitala, a sanitariuszki do ostatnich chwil czuwały przy ich łóżkach. Jednak najważniejsze świadectwo braterstwa te młode kobiety w harcerskich mundurach dawały, walcząc w powstaniu warszawskim. Szły do walki razem z mężczyznami, a z pola bitwy schodziły ostatnie. Pod ostrzałem Niemców biegły po rannych, często nie mając tyle szczęścia, aby z nimi powrócić. Zrobiła tak „Lena” – Danuta Kaczyńska, autorka „Dziewcząt z Parasola”, która na wezwanie sanitariuszki natychmiast ruszyła z pomocą, ale aby dojść do rannego, musiała przejść przez płytki przekop, przy wejściu którego stał „Konrad”. Mężczyzna nie chciał jej wpuścić, twierdząc, że za chwilę Niemcy trafią także ją, ale mimo to,  „Lena” się nie poddała. Wyszła tylnym wyjściem i z pomocą dozorcy poszła inną drogą. Nie zdążyła dotrzeć do rannego, gdyż otrzymała strzał w płuco, a jego odłamek dotarł aż do serca. Niemal cudem uniknęła wówczas śmierci.

Braterstwo nie było jedynym uczuciem łączącym tych młodych ludzi. Mimo trudu, cierpienia i strachu, w ich sercach zradzała się także miłość – często pierwsza, nieśmiała, niespełniona. Przykładem takiego nieujawnionego uczucia może być stosunek „Sławki” do „Fabiana”. Młoda kobieta, choć nigdy przed nim się nie zdradziła, była niezmiernie szczęśliwa, gdy mogła spędzać przy nim czas, a kiedy przy włazie w śródmieściu usłyszała, że dotarli wszyscy oprócz „Fabiana” i „Buksa”, zrozumiała, jak ważnym był on dla niej mężczyzną i przeżyła prawdziwe załamanie. Tragedii w jej życiu dopełniał też fakt, że nie odnalazła ona swojej rodziny, a chociaż jej ukochany ocalał, wtedy nie mogła o tym wiedzieć.

Jednak czas wojny na młodych ludzi miał często inny wpływ. Ciągłe zagrożenie życia powodowało, że korzystali oni z chwili, z dnia dzisiejszego. Dlatego właśnie powstańcy brali ciche śluby, zazwyczaj udzielane w czasie przerwy w walce na froncie. Narzeczonych błogosławił ojciec Paweł, który nie mając stuły, oplatał ich dłonie pasem zakonnym. Sakramentu małżeństwa udzielił on m.in. Jasi i Jeremiemu. Od tego czasu młodzi, jak mówi narrator, „usiłowali być jak najczęściej ze sobą razem. Owo ‘razem’ prawie nigdy nie znaczyło ‘we dwoje’ i z reguły miało za tło pośpiech oraz napięcie nerwów, zmęczenie i lęk, meldunki i rozkazy, kurz i krew, drżenie murów, wybuchy, śmiertelne gwizdy, błyski…” Mimo to, Jasia kilka razy dziennie podrzucała mężowi karteczki z napisem: „Jestem taka szczęśliwa”.

Świadczy to też o fakcie, jak bardzo zarówno dziewczęta, jak i chłopcy, starali się normalnie funkcjonować oraz że nauczyli się wbrew wszelkim trudnościom zachowywać pogodę ducha. Pani Stasia, która kierowała opieką nad rannymi żołnierzami Kedywu, powiedziała o swoich podwładnych: „Szczęśliwa byłam, że los zetknął mnie z tymi bohaterskimi dziewczętami. Zawsze roześmiane, wesołe i pogodne […]”. Swoją radość harcerki starały się też przekazać chłopcom z oddziału. Aby sprawić im przyjemność, kiedy tylko miały taką możliwość, wręczały im choćby drobne smakołyki. Tak jak „Hanka”, która w gruzach getta przyniosła „Deivirowi” pierniki, cukierki i czekoladę, przekazując mu je w hełmie.

W wolniejszych chwilach w czasie powstania harcerze organizowali kominki – wieczory spędzone ze śpiewem na ustach, kiedy mogli przypomnieć sobie dawne czasy. Jednak często spotykali się też w poważniejszych nastrojach i słuchali poezji swoich przyjaciół. Jednym z młodych twórców był Bonawentura, brat Andrzeja Morro, który napisał pełną powagi modlitwę:
„Od wojny, nędzy i od głodu
Sponiewieranej krwi narodu,
Od łez wylanych obłąkanie
Uchroń nas, Panie.

Od niepewności każdej nocy,
Od rozpaczliwej rąk niemocy,
Od lęku przed tym, co nastanie
Uchroń nas, Panie.

Od bomb, granatów i pożogi,
I gorszej jeszcze w sercu trwogi,
Od trwogi strasznej jak konanie
Uchroń nas, Panie.

Od rezygnacji w dobie klęski,
Lecz i od pychy w dzień zwycięski,
Od krzyw - lecz i od zemsty za nie
Uchroń nas, Panie.

Uchroń od zła i nienawiści.
Niechaj się odwet nasz nie ziści.
Na przebaczenie im przeczyste
Wlej w nas moc, Chryste.”
Są to słowa głęboko przesiąknięte wiarą, bo młodzież czasów wojny nie zapominała o Bogu. Wiara dodawała im siły. Powstańcy spowiadali się ojcu Pawłowi, przyjmowali Komunię św., a jeżeli mieli taką możliwość, nawet w niedzielę szli do kościoła.

Jednak najcenniejszą wartością, której służyli harcerze tego okresu była ojczyzna. Dla ojczyzny organizowane były jeszcze przed powstaniem akcje małego sabotażu czy dywersji. Młodzi ludzie, którzy ich dokonywali, chcieli w ten sposób przeszkodzić wrogowi, ale także wzbudzić ducha walki w rodakach. Najsilniejszym wyrazem miłości do ojczyzny było jednak zorganizowanie powstania warszawskiego. Harcerki i harcerze brali w nim udział z pełną wiarą w sens, a dzięki temu z pełną determinacją i poświęceniem. Gdyby nie to, dziewczęta prawdopodobnie nie byłyby w stanie walczyć ramię w ramię z mężczyznami, będąc sanitariuszkami na pierwszej linii frontu, łączniczkami czy idąc na wroga bezpośrednio z bronią w ręku, co miało miejsce szczególnie pod koniec powstania. I choć wtedy nie używało się słowa „ojczyzna”, bo według Aleksandra Kamińskiego, uważało się to za coś niewłaściwego, to właśnie ta wartość przyświecała harcerkom najjaśniej.

W samym batalionie „Parasol” w okresie okupacji i w czasie powstania warszawskiego było 156 dziewcząt, z czego zginęło lub zostało zamordowanych 55, a losy kilku nadal nie są znane. Oznacza to, że około 55 harcerek z tego batalionu oddało życie za wierność swoim ideałom. Za wierność ojczyźnie, Bogu i bliźniemu, w myśl Przyrzeczenia Harcerskiego, które wcześniej składały, a mówiącego: „Mam szczerą wolę całym życiem pełnić służbę Bogu i Polsce, nieść chętną pomoc bliźnim i być posłuszną Prawu Harcerskiemu”. Harcerki czasów wojny najpełniej realizowały tę obietnicę, a swoim codziennym życiem – zarówno sprawami błahymi, jak i tymi o najwyższej randze ważności – udowadniały, że zasługują na to, aby nosić harcerski mundur z Krzyżem na piersi, a w czasie powstania – polową panterkę z biało-czerwoną przepaską na ramieniu. Mimo tragizmu sytuacji, zachowywały pełne człowieczeństwo. Były harcerkami nie tylko w czasie akcji czy w chwili powstania. Były harcerkami każdego dnia i o każdej godzinie, bo zawsze postępowały zgodnie z Prawem Harcerskim. Nie akceptowały zwykłej egzystencji, nie zgadzały się na uległość. Harcerki powstawały. A o pamięci powstania pisze Jan Strzelecki: „Pamięć ta, skupiająca się na znaczeniu całości, natrafia nieustannie na zjawiska o skrajnej gęstości, w których ostatecznemu zagrożeniu wartości odpowiada nieuległy opór człowieka; w których ukazują się ludzie, zmagający się ze światem, chcącym odebrać im nadzieję, gotującym śmiertelne zagrożenie dla bezcennych wartości, dla samego istnienia, samej możliwości ich zbiorowego bycia w świece, ich narodu.” Wraz z młodymi przyjaciółmi z pokolenia Kolumbów harcerki robiły to, co według nich było oczywistym obowiązkiem. Sebastian Piątkowski ocenia to w ten sposób: „Członkowie ZHP i innych organizacji harcerskich zapisali swoją działalnością jedną z najpiękniejszych kart okupacyjnej historii naszego kraju. Elita polskiej młodzieży zapłaciła za swe przywiązanie do ojczyzny bardzo wysoką cenę. Setki członków Szarych Szeregów poniosły w latach wojny śmierć, trafiły do więzień i obozów koncentracyjnych. Nawet tam nie rezygnowali z przywiązania do wyznawanych ideałów. […] Wszystkie te świadectwa wierności zasadom, które wojna wypróbowała w najokrutniejszy sposób, nie powinny ulec zapomnieniu.” Nie powinno się zapomnieć o konspiracyjnej działalności harcerek, a także o ich udziale w powstaniu warszawskim, bo swoimi postawami te młode kobiety pokazały nie tylko jak pięknie umierać, ale także jak pięknie żyć. A późniejszym pokoleniom harcerek dały jakże przekonywujący obraz prawdziwej wierności harcerskim ideałom.

HO Michalina Szewczuk

na podstawie:
1.  Kaczyńska Danuta, Dziewczęta z Parasola
2.  Kamiński Aleksander, Zośka i Parasol. Opowieść o niektórych ludziach i niektórych akcjach dwóch batalionów harcerskich
3.  Harcerki 1939 – 1945, pod red. Wyczańskiej Krystyny
4.  Hillebrandt Bogdan, Polskie organizacje młodzieżowe XIX i XX wieku. Zarys historii
5.  Kamiński Aleksander, Przedmowa w: Pełnić służbę… Z pamiętników i wspomnień harcerek Warszawy 1939-1945,
6.  Piątkowski Sebastian, Harcerstwo polskie w okresie okupacji 1939-1945
7.  Strzelecki Jan, Pamięć powstania

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz